środa, 31 lipca 2013

TRIP TO KAZANTIP 2!

Gdy przekroczyliśmy granicę Węgiersko-Ukraińką była noc, trochę po północy. Nie widzieliśmy nic z tego jak wygląda Ukraina. O 14:51 musieliśmy przesiąść się z naszego pociągu do innego, który ruszał o 15:21, wiec poszliśmy spać.

Po wyjściu z pociągu przeżyliśmy mały horror. Otóż mieliśmy swoje bilety,  za które zapłaciliśmy niemało,  ale niestety nikt nas nie chciał przyjąć do pociągu, gdyż bilety były w całości po węgiersku. O mało co zostali byśmy sami w centrum Ukrainy, nie znając języka,  zmuszeni do wzięcia autostopu. Próbowałem jakoś porozumieć się z Ukraińcami, ale nikt nie chciał nawet oglądać biletów, tylko jeden gościu powiedział coś w stylu że muszę iść z biletami do kasy. Poszedłem, ale kolejka była za duża, a mieliśmy tylko 5 minut do odjazdu. Kasy widziałem, wiec przy kasach, można powiedzieć że byłem, dlatego cofnąłem się do konduktorów, mówiąc że w kasie powiedzieli że z biletami dobrze. Ledwo co uwierzyli i mimo wszystko wypuścili nas do pociągu. Był to jeden starszy i nie miły pan oraz dwójka młodszych i rozumiejących sytuację facetów. Czekaliśmy godzinę w przejściu na odpowiedź czy możemy jechać czy mamy wysiadać. Gdy przyszli do nas, powiedzieli coś czego nie skumaliśmy, ale przydzielili nam swoje pokoje,  każdemu z osobna. Jechaliśmy na Kazantip i to było już pewne :D

No i jesteśmy. Na dworcu czekaliśmy z godzinę na naszego kierowcę, bo nie mogliśmy sie znaleźć w tym dużym i dziwnym miejscu. Kierowca był super, pokazał nam od razu sklep z piwem i przekąskami (suszone ryby i super słony ser) za co byliśmy mu wdzięczni po po ciężkiej podróży zimne piwo to wielka rzecz. Dotarliśmy w jednym kawałku, więc teraz czas na zabawę! JEDZIEMY NA KAZANTIP! Do później!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz