niedziela, 5 sierpnia 2012

I'VE DEFEATED MYSELF.

Witam.

Pisałem ostatnio, że wiele szczęścia w moim życiu zawdzięczam ludziom, których kocham. Rodzice czy przyjaciele mogą sprawić, by Twoje życie było piękne lub na odwrót. Mam dużo znajomych, którzy nie mają zbyt kochającej rodziny. Nie jest to cudowne, chciałbym posiadać moc, by przekazać im trochę mojego szczęścia. Jednak tacy ludzie, gdy się za wcześnie nie poddadzą, są częściej bardziej odporni i przygotowani na prawdziwe życie.

Z Polski wyjechałem jako dziecko. Podchodziłem do życia zbyt optymistycznie, nie zawsze patrzyłem przed siebie, przecież zawsze mogłem wrócić do domu, do rodziców, którzy na pewno by się mną zaopiekowali. Nie miałem zbyt wielkich planów na przyszłość, ale za to żyłem wieeeeelkimi marzeniami.

Jednak po to tu wyjechałem. Chciałem coś w sobie zmienić, nie podobało mi się już takie podchodzenie do życia. Wszyscy dookoła mówili: chłopie, masz prawie 20 lat, przestań już oglądać bajki. Któregoś razu zrozumiałem dosłownie to co chciał mi przekazać tata. Te bajki to nie były Tom & Jerry czy Nie Ma To Jak Hotel (a potem była seria 'Nie Ma To Jak Statek', zawsze uśmiałem się jak nie wiem co, haha, musiałem chodzić do babci by to oglądać, bo rodzice nie zamówili w Nce pakietu 'bajki', a najlepsze jest to że oprócz tych bajek trafiały się inne rarytasy, czasami oglądałem 'H2O' z kuzynką i mówiłem, że to gorsze od Hannah Montana, haha, ale w głębi duszy ukrywałem przed światem, że lubiłem to w cholerę... ale nieważne, kontynuujmy). Te bajki o których mówił tata, to nie były te oglądane w telewizji tylko moje marzenia. Nie wiem czy zrobił to umyślnie, ale dzięki niemu zrozumiałem, że samo ich oglądanie nie wystarczy. To musiałem w sobie zmienić.

Chciałem przede wszystkim dorosnąć i zacząć mysleć. W wieku 19 lat mogłem powiedzieć, że mam 14.

Jednak to też nie było to... Wyjechałem, opuściłem dom i opiekujących się mną rodziców. Myślałem, że to wystarczyło, jednak ciągle było ze mną tak samo. Chciałem się zmienić i nie chciałem jednocześnie, wmawiałem sobie, że taki jestem i taki już zostanę. Często nienawidziłem siebie i świata za to jaki jestem ja, a jacy są inni DOROŚLI ludzie.

Misja Defeat Myself - Pokonać Siebie została wykonana? Teraz już mogę powiedzieć, że tak. Zmieniłem się  nie tak jak planowałem, ale tak jak powinienem.

Dzięki pobytowi tu we Francji, dzięki moim upadkom i powstaniom poznałem siebie. Tak dogłębnie, że mogłem zacząć kontrolować wszystko co jest we mnie. Znam swoje słabości i doskonałości, te prawdziwe i te które sobie tylko wmawiałem. Dorosłem w sposób, którego zupełnie nie planowałem. Teraz, kiedy już pokonałem siebie, świat stoi przede mną prawie otworem. Marzenia zostały odłożone na bok, ale nie zapomnę o nich. Teraz otwieram sobie kolejne furtki na lepszą przyszłość, czy czasem drastycznie przebijam się przez płot.

To ja, nowy Maks, taki sam, ale inny. Siema.

A to wszystko, dzięki otaczającym mnie ludziom. Dopóki, ktoś będzie przy mnie, wiem że się nie poddam w niczym. To jest moja największa słabość. Zawsze będę potrzebował kogoś by być silniejszym.

Et voila! Ten post jest raczej jednym z ostatnich kiedy piszę o sobie. Teraz gdy 'Mission 'Defeat Myself' Completed' mogę spisać wszystkie moje przygody, które przeżyłem. A działo się...

Na końcu tego postu chciałem podziękować Balintowi, mojemu największemu kumplowi tutaj we Francji. Dzięki jego opowieściom o niezbyt ciekawym życiu i zmianach jakie w nim zaszły zacząłem myśleć o sobie w inny sposób.Cholera wie kim był bym teraz bez niego.

A więc drodzy czytelnicy, mam nadzieję, że nie zanudzałem was opowiadaniem o mnie. Haha, ale blog powstał dla mnie, bym mógł kiedyś wrócić do moich przygód i przemyśleń. Mam wór nieopublikowanych notatek, które są naprawdę niezłe (i nie o mnie!, haha), może kiedyś je zbiorę w kupę i opublikuję.

Ciao!