sobota, 28 lipca 2012

JESTEM.

Hej.

Troszeczkę znikłem, uciekłem gdzieś w mój nowy świat, mogliście myśleć że nie żyję, albo coś w tym stylu. Jestem tutaj nadal. Ja, ale już nie ten sam, teraz jest nowy Maks Kulicki. Może za dużo się nie zmieniło, ale dla mnie są to kroki milowe. Można to lepiej nazwać. Nie zmiana, lecz nowo-narodzenie. W przeciągu prawie roku dokonałem niesamowitych dla mnie rzeczy, które zawsze wydawały mi się wręcz niemożliwe.

Co ja właśnie powiedziałem? Że mija już prawie rok! Jeden z najbardziej niesamowitych lat w moim i tak cudownym życiu.

Ostatnio dopadło mnie jego wspominanie, zupełnie inny rok niż dotychczas. Nie mogę uwierzyć przez jakie piekła i nieba przechodziłem i od ilu den się odbijałem, by w końcu stanąć i móc powiedzieć do siebie 'Cholera, w końcu wiemy kim jesteśmy Maksiu'. Nigdy w życiu nie czułem się pewien swoich wartości, tych dobrych jak i niedobrych.  I mimo, że nazwałem moje niektóre zdarzenia piekłem, to i tak teraz już wiem jakie naprawdę szczęście mam w życiu.

W każdym momencie mojego życia był przy mnie ktoś. Nawet gdy byłem sam, miałem swoich rodziców, niepowtarzalnych. Ten rok pokazał ile wpoili mi oni wartości oraz jakie szczęśliwe życie mi zapewnili.
Ktoś mnie się kiedyś spytał kiedy wracam do Polski. Powiedziałem, że jeszcze dużo czasu, ale kiedyś na pewno wrócę do rodziców, by zapewnić im równie szczęśliwe i przyzwoite życie, gdy oni już będą od nowa jak dzieci.
A już nie mówiąc o rodzicach to zawsze trafiałem na takich ludzi, których aż szkoda opuszczać. Nie wiem jeszcze czemu, ale często gdy poznaję ludzi to niekiedy szybko zaczynają mnie oni kochać. Ha, zauważyłem to nawet w mojej restauracji, gdy mamy stałych klientów. Nie wiem komu, ale dziękuję za ten dar. Myślę, że z wieloma znajomymi jestem w stanie porozmawiać teraz tak jak byśmy się widzieli wczoraj, pomimo długiej rozłęki. Przynajmniej ja byłbym w stanie, mam nadzieję, że oni też.

Tutaj spotkało mnie to samo. Wciąż nie mogę uwierzyć jakich ludzi tu spotkałem i jak bardzo są oni podobni do mnie. O tym, że spotkam tu Polaków - wiedziałem, o tym jacy są oni  zajebiści - nie za bardzo, ale teraz już wiem i cieszę się, że na nich trafiłem.

Ale najbardziej zachwycają mnie ludzie z obcych krajów. Z jednym Węgrem trzymamy się jak bracia, a reszta Węgrów traktuje mnie jak swojego rodaka, co mi bardzo schlebia, bo oni też są niesamowici. Do tego dochodzą jeszcze dwie narodowości, które ubarwiły mi  bardzo życie - Niemiecka i oczywiście Francuzka.

Węgry, Niemcy i Francja. Odległe kraje, a tak blisko serca.

Hmmmm, to tyle co mogę dzisiaj napisać, bo czasu mało, ale wrócimy niebawem do nowego mnie.

Ciao!